Kiedy pierwszy raz upiekłam dynię makaronową, wiedziałam że będzie rewelacyjnym dodatkiem do rosołu. Chodził mi ten pomysł po głowie i chodził, aż w końcu musiałam go zrealizować, tym bardziej, że w spiżarni czaiła się jedna samotna sztuka (no dobra, nie taka samotna. Pani Piżmowa dotrzymywała jej towarzystwa ;). Luby twierdzi, że przez dodatek imbiru i tymianku to nie jest prawdziwy rosół, ale ja to mam w głębokim poważaniu, bo wydaje mi się, że ta zupa ma rozgrzewać, a co jest bardziej rozgrzewającego od tych przypraw? ;) Wywar z martwej kury doprawiony glutaminianem monosodowym?
P.S. Dzięki dodaniu do zupy oleju kokosowego, po schłodzeniu w lodówce, pojawia się na niej mała warstwa zastygniętego tłuszczu. Jak w prawdziwym rosole, tylko mniej obleśnie. ;)
P.S. 2 Nie bójcie się, że druga połowa dyni się zmarnuje. Jako, że jestem wielką przeciwniczką marnotrawstwa, na dniach podzielę się przepisem na dyniowo-cieciorkowe pulpety. Wegańskie i bezlgutenowe, tak jak rosołek :)
Wegański rosół z dyniowym "makaronem"
Składniki:
Rosół:
- 2 marchewki
- por
- 1 korzeń pietruszki
- 1/3 selera
- 2 litry wody
- imbir
- tymianek
- 2 łyżki oleju kokosowego
- 2 ząbki czosnku
- sól
- sos sojowy
- kurkuma
- zielona pietruszka
- 1/2 dyni makaronowej
Do roboty!
Dynię kroimy wzdłuż, na pół, pozbawiamy pestek. Przekładamy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia lub matą silikonową, odwracamy "do góry nogami" i pieczemy przez 30 minut w `180 stopniach.
Warzywa obieramy, kroimy tak, żeby zmieściły się do garnka w którym będziemy gotować rosół. W garnku rozgrzewamy olej kokosowy, wrzucamy warzywa, chwilę podsmażamy, po czym zalewamy gorącą wodą. Dodajemy przyprawy i lekko rozgnieciony czosnek (nie przeciskamy go przez praskę tylko zgniatamy ząbek dłonią lub bokiem noża). Gotujemy pod przykryciem przez ok. 40 minut. Następnie odcedzamy wywar. Gotową dynię wyjmujemy z piekarnika, łyżką wyciągamy cały "makaron", który wkładamy do zupy. Posypujemy posiekaną zieloną pietruszką. Smacznego! :)
Wygląda bardzo apetycznie ;)
OdpowiedzUsuń