Wegańskie faworki
Moje babcie zawsze smażyły "chrust", dziś wszyscy robią "faworki". Jakby ich nie nazwać, były koszmarem mojego dzieciństwa. Róże karnawałowe, chruściki, pączki wyglądające jak nieobrane ziemniaki - do dzisiaj mam dreszcze. No i ten smród... Umyłam się, a nadal śmierdzę olejem. Coś okropnego. Co roku powtarzam sobie, że w następny tłusty czwartek będę ładnie pachniała i nawet nie pomyślę o staniu przy garze gorącego oleju... i co roku przy tym garze jednak stoję, wściekła jak osa i śmierdząca po same końcówki włosów. Nie potrafię robić wegańskich pączków z białą obwódką, a smakują mi tylko takie. Dlatego konia z rzędem temu, kto zrobi mi wegańskie, bezcukrowe pączki z tym nieszczęsnym białym paseczkiem (stawiając nacisk na "zrobi"; myślę, że w przypadku pączków jestem w stanie zrąbać nawet najlepszy przepis). W tym roku również pokusiłam się o wypróbowanie jakiegoś wymyślonego przepisu na pączki, a jakże. Obwódki oczywiście nie miały (a na pewno ten jeden, którego odważyłam się usmażyć), wiec wylądowały w piekarniku. Mamy świetne cytrynowo-kokosowe bułeczki z dżemem. ;) Ukręciłam też mini pączki jogurtowo-różane, bo miałam zbyt dużo niejadalnych jogurtów sojowych na stanie i resztę wody różanej. ;) Te z kolei zjada Luby. Jemu smakują, ja nie ruszam, nie mają obwódki. No i... faworki. Wykorzystałam mój przepis na krakersy. Wydał mi się idealny, bo z ciastem wspaniale się współpracuje, nie trzeba podsypywać go mąką, jest elastyczne i proste. Ciasto się sprawdziło. Faworki są... faworkowate. ;) Dodatek mąki orkiszowej sprawił, że są trochę ciemniejsze od pszennego oryginału, ale nic to - przynajmniej zdrowsze. Jeśli lubicie faworki - polecam. Jeśli nie, upieczcie sobie bułki z dżemem. :P
Wegańskie faworki
Składniki:
- 300 g mąki orkiszowej
- 300 g mąki kukurydzianej
- 5 łyżek oleju
- 2 łyżki spirytusu lub wódki (alkohol wyparuje podczas smażenia)
- 3 łyżki syropu z agawy lub innego płynnego słodu (jeśli używamy sypkiego słodzidła, np. ksylitolu lub cukru, dodajemy trochę więcej wody)
- szczypta soli
- 300 ml gorącej wody
- duuużo oleju do smażenia ;)
- zmielony ksylitol/cukier puder do posypania
Do roboty!
Mąki, sól, alkohol, słód i olej mieszamy. Dodajemy gorącą wodę, mieszamy do połączenia składników. Odstawiamy do przestygnięcia. Następnie wyrabiamy gładkie i sprężyste ciasto. Wałkujemy, wykrawamy cienkie prostokąty, każdy z nich nacinamy na środku, a następnie przesz nacięty środek przekładamy jeden z krótszych boków (namieszałam? :D wygooglujcie sobie "jak zawijać faworki", znajdziecie mnóóóóstwo fotoinstrukcji :) ). Smażymy w głębokim oleju nagrzanym do 170 stopni. Studzimy na ręczniku papierowym, żeby odsączyć je z nadmiaru tłuszczu. Posypujemy ksylitolowym pudrem. Smacznego!
Aby wyszła biała obwódka ciasto i pączki (czyli po przygotowaniu gotowych z nadzieniem jeszcze sobie rosną przykryte) musi być po pierwsze bardzo wyrośnięte, a po drugie trzeba wrzucać je do oleju najpierw górną częścią pączka, czyli tą wyrośniętą, powinna się pojawić;) Po trzecie chodzi też o wysokość oleju w garnku (to chyba najważniejsze), jak będą prawie całe zanurzone to raczej nie wyjdzie, bo się spieką całe:) Mi tak wyszły, ale nie wszystkie właśnie przez wysokość oleju, na początku było go za dużo:)
OdpowiedzUsuńWyglądają bardziej jak zwiędnięte paluszki a nie faworki
OdpowiedzUsuńMoże trochę ;)
UsuńTwoja córka w naszym Rynku na zdjęciach jest :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę?! Dziękuję za informację! Można go jeszcze kupić?
UsuńJest darmowy, więc musisz poszukac :)
Usuń