Cieciorka w sosie rodzynkowym brzmi ekhm... oryginalnie. ;) Znalazłam ją na blogu o rewelacyjnej nazwie, a mianowicie GARNKOFILIA. Nazwa jest niesamowicie chwytliwa i to ona zauroczyła mnie najpierw. ;) A później przepisy, a przede wszystkim jeden przepis na najlepszą cieciorkę jaką w życiu jadłam. Uwielbiam słodko-słone rzeczy (jedliście już Milkę z krakersami? polecam! ;), dlatego wiedziałam, że ten przepis jest IDEALNY. Zrobiłam dzisiaj na obiad, wrąbaliśmy z kaszą gryczaną i kapustą pekińską. Myślę, że z samym chlebem też byłaby cudowna, ale niestety nie było dane nam tego sprawdzić. Za szybko została pochłonięta. ;) Poszłam na łatwiznę, z braku czasu użyłam cieciorki z puszki. Wiem, jestem okropna. ;)
Ciecierzyca w sosie rodzynkowym
Składniki:
- puszka ciecierzycy
- 3/4 szklanki rodzynek
- mały słoiczek koncentratu pomidorowego
- cebula
- 3 ząbki czosnku
- kawałek świeżego imbiru
- łyżka pasty curry
- łyżeczka kminku
- sól
- pieprz
- chilli
- oliwa
Do roboty!
Rodzynki zalewamy wrzątkiem (ok 3/4 szklanki) i odstawiamy na ok. pół godziny. Cebulę, czosnek, namoczone rodzynki, wodę pozostałą z moczenia rodzynek i imbir blendujemy na gładką pastę, którą potem podsmażamy na rozgrzanej oliwie. Uwaga, pryska jak diabli ;) Możemy też zblendować same rodzynki z warzywami, bez wody. Ja jednak nie ryzykowałam, ponieważ używałam blendera kielichowego, który z samymi "suszkami" nie dałby rady. Zacząłby drzeć się wniebogłosy i dymić. Do pasty dodajemy koncentrat, mieszamy. Cieciorkę przekładamy na sitko i porządnie opłukujemy wodą, żeby zmyć z niej chociaż część puszkowego syfu. Opłukaną dodajemy do sosu. Chwilę dusimy, dodajemy pastę curry, chilli, kminek, sól, pieprz. Oczywiście zamiast pasty możemy dodać przyprawy. Ja miałam ją akurat pod ręką, dlatego z niej skorzystałam, ale zdaję sobie sprawę, że nie jest to składnik, który można znaleźć w każdej kuchni. ;) Smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz