Kategorie

sobota, 15 sierpnia 2015

Wegańskie batony bez cukru

Ciastko, karmel, czekolaaada! Proste i mega smaczne batony z najlepszym karmelem daktylowo-orzechowym. Pokochacie je! 
Kilka miesięcy czekałam na ten dzień. Festiwal Kolorów w Kaliszu, wersja demo mojej wymarzonej imprezy w Indiach. Od ponad dwóch tygodni nie spadła kropla deszczu. Za to zaczęło padać dzisiaj. 5 minut przed zapakowaniem mojej tłustej dupci do auta. Perspektywa taplania się w tęczowym bajorku trochę mnie odrzuciła. Spełnienie marzenia zostało przeniesione na dzień w którym będę bogata i pojadę do Indii. Czyli na rok 2649. Odbiłam to sobie spacerem w deszczu i skakaniem po kałużach. Też fajnie. ;) A po spacerze karmelowe batony i najlepszy tofurnik jaki robiłam, już nie mogę się doczekać aż Wam go pokażę! :)

Wegańskie batony bez cukru


Składniki:

Ciastko:

  • 1,5 szklanki mąki orkiszowej
  • 1/4 szklanki oleju
  • 1/4 szklanki wody
  • 2 łyżki ksylitolu
  • 1/3 łyżeczki soli
  • 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
Karmel:
  • 2 spore łyżki masła orzechowego
  • 1,5 szklanki suszonych daktyli bez pestek
  • 1/2 szklanki wody z namaczania daktyli
Czekolada:
  • 200 g gorzkiej czekolady bez cukru (lub takiej powyżej 70 procent)

Do roboty!

Suche składniki na ciasto mieszamy, dodajemy olej i wodę, wyrabiamy. Przekładamy do foremek (mała forma 18x19 cm lub dwie keksówki). Pieczemy 25 minut w 180 stopniach. 
Daktyle zalewamy wodą ponad poziom, odstawiamy na 15 minut. Odlewamy płyn (nie wylewamy!). Daktyle blendujemy z masłem orzechowym, podlewając wodą z namaczania (ok. 1/2 szklanki), 
Wystudzone ciasto smarujemy karmelem, kroimy w prostokąty, maczamy (lub smarujemy, jak Wam wygodniej ;) rozpuszczoną w kąpieli wodnej/garnku/mikrofali czekoladą. Odstawiamy do lodówki, żeby polewa stężała. Smacznego!


4 komentarze:

  1. U'lala jakie pyszności! Takie słodycze można wcinać z mniejszą ilością wyrzutów sumienia ;)
    http://rankiemwszystkolepsze.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. genialny pomysł na zdrowe, domowe batony!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Takie pocieszenie to ja rozumiem ;-) Pożarłabym je!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie pożarłam na śniadanie (zagryzając tofurnikiem i borówkami ;). Po nocy w lodówce są jeszcze lepsze. :)

      Usuń