Dostałam od mamy starą gofrownicę. Taką, do której przywiera ciasto, a gofry, które z niej wyjmujemy nigdy nie spełniają naszych oczekiwań. No, ale skoro dostałam, to stwierdziłam, że kręcę. Z dynią, bo koniec września i deszcz stukający w parapet. Pierwszy szok przeżyłam, kiedy odkleiły się od gofrownicy. Drugi, kiedy okazało się, że są jadalne. Więc zachęcam do kręcenia. Skoro wyszły w gofrownicy-prawie-że-tragicznej, to wyjdą w każdej. Na zdjęciu z jogurtem kokosowym (jakby kogoś zastanawiała konsystencja ;) ).
Składniki:
- 1/2 szklanki gęstego puree z dyni
- szklanka mleka roślinnego (u mnie ryżowe)
- 1/3 szklanki oleju
- dwie szklanki mąki
- 1/3 szklanki słodu (sypkiego - cukier, ksylitol, cukier kokosowy, maltitol)
- łyżeczka proszku do pieczenia
- łyżeczka cynamonu
- szczypta soli
Do roboty!
Mokre składniki wlewamy do miski (ja je jeszcze zblendowałam, bo puree nie było idealnie gładkie), dodajemy resztę suchości, mieszamy. Ciasto będzie gęste, ale takie ma być, nie rozcieńczamy. :) Masę wlewamy do rozgrzanej gofrownicy (moja musiała zostać delikatnie posmarowana olejem). Pieczemy. Smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz