Zdjęcia są przetragiczne, na dworze było już ciemno, spieszyłam się po Małecką, Luby czekał głodny... Więc zrobiłam je w ciemnym pokoju, w tempie ekspresowym. Jeśli kiedykolwiek Lubemu uda się doprosić o powtórkę, na pewno zrobię nowe zdjęcia. :)
Wegańska golonka
- 3 korzenie pietruszki
- 1 kg mąki pszennej + 2 szklanki wody
- paczka kotletów sojowych
- ok. 9 małych arkuszy papieru ryżowego
- 5 kuleczek ziela angielskiego
- 5 liści laurowych
- 1/2 małego buraka
- sól
- sos sojowy
- przyprawa do golonki/wieprzowiny
- 1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej
- cebula
- 3 ząbki czosnku
- 3 łyżki oleju
- sznurek ;)
Do roboty!
Mąkę mieszamy z wodą, zagniatamy kulkę, odstawiamy. Kotlety gotujemy w osolonej wodzie z połową obranego buraka, chlustem sosu sojowego i łyżeczką przyprawy. Ciasto z mąki i wody wkładamy do sitka, sitko do miski, miskę do kranu. Zagniatamy je pod cienkim strumieniem bieżącej wody. Robimy to do momentu w którym woda w misce będzie przezroczysta (oczywiście co jakiś czas ją odlewamy. :) ), a z mąki wytrąci się sam gluten przypominający w konsystencji glutowatą gąbkę. Nie przejmujcie się, kiedy ciasto podczas zagniatania zacznie się rozpadać. To jeden z etapów przygotowywania seitanu. Zagniatajcie te małe, pływające w misce kawałki, po czasie zlepią się w całość. :)
Ugotowane kotlety odsączamy z wody. Pietruszki obieramy.
Gotowy seitan gotujemy w osolonej wodzie z gałką muszkatołową, zielem angielskim i liśćmi laurowymi. Gotujemy po 20 minut z każdej strony (po 20 minutach seitan odwracamy na druga stronę ;) ). Po ugotowaniu przekrawamy go wzdłuż na 3 części (jak biszkopt na tort). 3 arkusze papieru moczymy w niewielkiej ilości wody, układamy obok siebie tak, żeby delikatnie na siebie zachodziły. Na papierze kładziemy plaster seitanu, układamy 1/3 kotletów i pietruszkową kość. Całość zawijamy, owijając papierem ryżowym. Związujemy sznurkiem. To samo robimy z resztą składników. Golonki smażymy na rozgrzanym tuszczu, posypane przyprawą, z ząbkami czosnku i grubo pokrojoną cebulą, podlewając sosem sojowym. Smacznego!
O matko, czyste szaleństwo :D Tytuł posta troszkę mnie przeraził, ale.. przecież w wege kuchni nie ma rzeczy niemożliwych :)
OdpowiedzUsuńhaha rozbawił mnie ten przepis, czegoż też weganie nie wymyślą, co?! :D bardzo fajny pomysł, dla tych którzy tęsknią za tym daniem czy też są po prostu ciekawi nowych smaków i połączeń :)
OdpowiedzUsuńWowwww! Szacun za pomysł! :)
OdpowiedzUsuń